Pierworodna i jedyna siedzi na kanapie i przeczesuje swoje pięcioletnie kucyki (niegdyś zwana 'konikami'), nowo zakupionym różowym (się wie!) grzebieniem. Czyni to oczywiście bardzo delikatnie, zerkając jednocześnie na telewizor. Całej tej sytuacji z rozbawieniem przygląda się temu On. W końcu nie wytrzymuje i wtrąca swoje trzy grosze:
- A tak właściwie, to gdzie masz te swoje wszystkie inne szczotki i takie tam do czesania? - pyta, nawiązując tym samym do dzisiejszego 'naciągnięcia go' na bardzo- różowy i bardzo- potrzebny grzebień.
- Pewnie zgubiłaś? - dodaje jeszcze z uśmiechem, zmuszając pięcioletnią do rzucenia mu spojrzenie typu 'co ty tam, tato, wiesz'.
- Nie, nie zgubiłam - stwierdza i na potwierdzenie biegnie do swojego pokoju i wraca ze szczotką z Hello Kitty .
Różową, oczywiście (sie wie!). Macha nią ostentacyjnie, opierając jednocześnie jedną dłoń o biodro, czym ojca do łez śmiechu prawie doprowadza.
- No dobrze, to w takim razie po co był ci ten grzebień? - pyta tatuś, na co młoda reaguje bezradnym opuszczeniem ramion.
- Tato.. - zaczyna tonem moralizatorskim. - Przecież to jest grzebień, a to szczotka. Widzisz?
W tym momencie następuje zaprezentowanie kolejnych przedmiotów tak dokładnie, by tato nie miał problemu z ich zapamiętaniem przypadkiem. Tata zaś potakuje głową, wciąż uśmiechając się szeroko.
- No dobra. Ale służą do tego samego, nie? - tata nie ustępuje, doprowadzając tym samym córkę do jeszcze niższego opuszczenia ramion i posłania mi - niememu obserwatorowi tej sytuacji - bezradnego spojrzenia mówiącego coś w rodzaju: 'mężczyźni...'
- Tato. Ale przecież widzisz, ze to ma kilka rzędów.. i one idą w różne strony, a to ma wszystkie ułożone w jednej linii...
Po kilku minutach licytowania się, podczas których tata chciał, bezskutecznie, dowiedzieć się jaka jest różnica w czesaniu się grzebieniem i szczotką, i bezradnym wyliczaniu różnic przez córkę, nastąpiło pełne irytacji stwierdzenie młodej:
- Bo ty nic nie rozumiesz, bo jesteś chłopcem. - Po tym stwierdzeniu córka siada przy mnie.
- O, widzisz. Nic dodać nic ująć - stwierdzam rozbawiona, obejmując nie-chłopca.
- Nie wiesz jak to jest żyć kobiecie - dodaje jeszcze rozbawiona młoda, doprowadzając tym samym nas oboje prawie do łez.
- A ty wiesz? - pyta tato, ciekawy odpowiedzi córki.
Mała jednak zaczyna się chować, zawstydzona trochę. Przytula się do mnie, a kolejne pytania taty kwituje wywróceniem oczu i stwierdzeniem, że "już o to pytałeś". Koniec końców zaś, szepcze mi na ucho.
- Bo ja nie wiem..
A więc może zacznę od Witam. :-)
OdpowiedzUsuńUśmiałam się, bo czytając notkę jakbym widziała swoją kanapę (choć my nie posiadamy jeszcze grzebienia, ale kto wie) ... u nas też tatuś jest raczej na straconej pozycji. Trzy baby w domu to istny harem i Sajgon zarazem. A i dodam, że wcale nie widzi różnicy pomiędzy sukienką a spódnicą.
Pozdrawiam.
Faceci... bez komentarza :D Heheh :D a Córeczka jaka rezolutna! hii :) pozdrawiam ciepło!
OdpowiedzUsuńp.s. zapraszam do mnie po odbiór wyróżnienia... :))
Fajna ta Wasza cora! historia rozbawila mnie strasznie:p
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zabieram sie za czytanie opowiadania:p
No jestem ciekawa strasznie, czy Ci się spodoba ;)
OdpowiedzUsuń