czwartek, 25 sierpnia 2011

Coś na ból głowy

              Lubię swoją pracę. Psia mać, naprawdę ją lubię! Oczywiście, zdarzają się pewne bolesne upadki, niektóre do tej pory pamiętam doskonale, ale tak w zasadzie nie mają one wiele wspólnego z jej sednem, więc nie będę o nich wspominała. Nie zrobię też tego z jeszcze jednego powodu, mianowicie jest sobota, mam względnie dobry humor i nie mam zamiaru sobie go psuć bolesnymi wspomnieniami, o! Na notkę o wtargnięciu do MZ zapraszam innym razem, dziś będzie o tych, których kocham najbardziej, znaczy o moich pacjentach.
            Pracuję w aptece, mam kontakt z wieloma interesującymi osobami, niejednokrotnie też zdarzają się komiczne sytuacje, a o przejęzyczeniach w samych nazwach można by było pewnie książkę napisać, a już innego bloga z pewnością. Dziś będzie o czymś inny. Na tapetę weźmiemy konsternację.
 
- Ale ma pani ładny krzyżyk – stwierdza klientka, patrząc na mój wisiorek
- Nie, nie – uśmiecham się, odruchowo dotykając srebrnej zawieszki. – To smok
- Smok?
No i w tym momencie nastąpiła rzeczona konsternacja, a mina starszej pani za okienkiem była zaiste godna zapamiętania i z tych tzw. bezcennych niewątpliwie.
- A… To ja już całkiem ślepa jestem
Trza to przyznać, starsza pani wybrnęła z gracją. Po chwili zaś dodała jeszcze:
- Kiedyś też miałam podobny, ale zgubiłam.. – stwierdza z żalem. – Znaczy nie taki! – poprawia się jednak po chwili, na wypadek gdybym posądziła ją o noszenie jakichś tam smoków.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz