W sobotę przewróciłam się na rolkach, próbując uratować przed upadkiem młodą. O, słodka ironio! Niestety, oczywiście nie udało się, a przy okazji sama rzycią po bruku przejechałam. Nie wyglądało na nic szczególnego, bo po upadku wstałam i jeszcze godzinkę pojeździłyśmy. Z czasem jednak łokieć zaczął mnie boleć coraz bardziej i zmniejszała się stopniowo jego ruchliwość. Koniec końców skończyło się wizytą na ostrym dyżurze w szpitalu. Rozpoznanie: stłuczenie stawu łokciowego. Niby nic, ale boli pieruńsko, a do tego uniemożliwia wykonywanie strasznie ważnych czynności, jak choćby ubieranie się, czy pisanie na klawiaturze.. a tytułowego L4 i tak nie dostałam - szefowa zołza mi nie pozwoliła ;)
Śliweczko, dziękuję za nominację, ale jak widzisz, w obecnej sytuacji musi to trochę poczekać ;)
Bardzo proszę :* mam nadzieję, że szybko dojdziesz do siebie... a Młodej nic się nie stało??
OdpowiedzUsuńpozdrawiam cieplutko :))
Młodej? Oczywiście, ze nie, pozbierała się szybciej niż upadła ;) Tylko stare wapno się pokruszyło :D
OdpowiedzUsuń